Translate

niedziela, 25 marca 2018

Dziewczyna z sąsiedztwa.


  Po kilku postach poświęconych tylko Dafne, przyszedł czas na zajęcie się
"zapomnianą" Rheią. Ta panna nadal nie ma swojego docelowego image'u
ani imienia. Na razie nie mam na nią pomysłu. W założeniu miała być
ognistą brunetką, raczej w stylu goth niż hiszpańskim ale na razie jest jak jest.
Czekam na wenę. Żeby jednak panna nie czuła się zaniedbana, postanowiłam
trochę poszerzyć jej garderobę. Zrobiłam jej na drutach bluzeczkę.
Do kompletu uszyłam spodnie. Wydziergałam jej też chustę na szydełku,
żeby nie zmarzłą w tym krótkim rękawku.
   Fioletowy dywanik to też moje dzieło. Leżak i ozdoba ogrodowa z Kik'a
a porcelanową gąskę nabyłam na pchlim targu za całą złotówkę.









piątek, 23 marca 2018

Panna afro czyli jak zostałam posiadaczką Barbie Fashionistas nr 59


  Marzyłam o niej od dawna. Ach... panna afro. Wprawdzie nie ma moldu Mbili,
który jest moim numerem jeden ale jakoś tak schwyciła mnie za serce.
Wzdychałam do niej od dawna, obserwując jak kolejne osoby ją nabywały.
Pewnego razu, znajoma na Fb wystawiła swoją afro na wymiankę.
Niestety żadna z moich lal nie zdobyła jej zainteresowania i ja nadal tylko
marzyłam o pannie afro.
W dostępnych sklepach ta lalka też została wyprzedana.
Aż przyszedł ten dzień, kiedy poszłyśmy z córką do Kauflandu a tam...
nowe fashionistki a wśród nich moja wymarzona panna afro...
Ale cena 49,90 zł. Dużo. No trudno - pomyślałam - Nie tym razem moja panno.
A  moja córuś: "Mamo. Ja tak bardzo bym ja chciała."
No dobra- myślę - Sobie nie kupię ale córce tak.
I tym sposobem panna 59 znalazła się w naszym koszyku.
 Po przyjściu do domu moje dziecię mówi: " Mamuś, ja jej nie chcę.
Tak naprawdę ona miała być dla ciebie ale wiedziałam,
że sama byś jej sobie nie kupiła za tę cenę
i dlatego prosiłam, żebyś kupiła ja dla mnie."
 No i co? Cieszyć się czy zabić? No to się ucieszyłam. Ech, ta córcia..
I tak oto panna afro zasiliła szeregi moich ulubionych, ciemnoskórych barbie.
















niedziela, 18 marca 2018

Chloe czyli Dafne.


Drzewem jesteś albo w drzewo się przemienisz
Suchą korą się otulisz Dafnis biała
Drżąca w liściach drżącym liściem się ocienisz
Będziesz Dafnis ale będziesz zbyta ciała
Tak o Dafne pisał Jarosław Marek Rymkiewicz

      Pewnie zastanawiacie się, o co tu chodzi?
Była Chloe, teraz jest Dafne.
 Już wyjaśniam. 
  Od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem nadania imion moim lalkom.
Chciałam jednak, by imiona pasowały do swoich właścicielek.
Ale jak to zrobić, kiedy lalka nie ma swojego docelowego wyglądu?
     Chloe, to było imię tzw. fabryczne, nadane lalce o danych rysach twarzy.
Czyli takich Chloe jest sporo. Kiedy więc uznałam, że białe włosy
i zielone oczy najbardziej mi do niej pasują, postanowiłam poszukać
odpowiedniego imienia. O pomoc w wyborze poprosiłam znajome
grupowiczki z Fb. Chciałam, żeby imię odzwierciedlało delikatną
naturę lalki; jej subtelność, ulotność i żeby kojarzyło się z wodą,
lasem, powietrzem, czystością oraz zaczarowanym światem wróżek
i nimf. Dlatego też "Dafne" okazała się najtrafniejszym wyborem.

   Ostatnia sesja Chloe/Dafne miała miejsce w domu
a ja obiecałam Wam, że kolejna będzie w plenerze.
Specjalnie do tej plenerowej sesji uszyłam Dafne nową suknię,
żeby jeszcze bardziej podkreślić jej nowy image.
  Dziś wprawdzie był jeszcze na dworze mróz ale słońce
świeciło pięknie na bezchmurnym niebie i na szczęście
mrozu na zdjęciach nie widać.
   Spędziłam w lesie półtorej godziny. Zrobiłam ponad 60 zdjęć,
z których wybrałam 19 moim zdaniem najlepszych.
Mam nadzieję, że Wam się spodobają.
Zapraszam serdecznie do lasu na spotkanie z nimfą Dafne:)




















P.s. Podczas sesji nie ucierpiało żadne zwierzę:):)


czwartek, 15 marca 2018

Wiosna z Chloe


   Dzisiejsza sesja miała się odbyć w plenerze. Niestety po ciepłej, wiosennej
niedzieli, pogoda zdecydowanie popsuła się i wróciła zima, żeby pokazać nam,
że rządzi jeszcze przez kilka dni.
   Ja jednak postanowiłam się jej nie poddać i wystylizowaną wiosennie Chloe
i tak Wam pokazać. Może kiedy pani Zima to zobaczy, wreszcie pójdzie sobie precz.
    Uszyłam Chloe wiosenną, eteryczną sukienkę. Uplotłam jej wianek i dałam
bukiecik wiosennych kwiatów. Na szyi zawiesiłam naszyjnik z wisiorkiem
na kształt wiosennego motylka. Dostała też nowy, nienowy wig.
Czemu nowy-nienowy?
Kupiłam kiedyś dwa wigi. Czarny i biały. Miały być tzw. wigami tymczasowymi,
zanim postanowię, jak ostatecznie moje panny Chloe i Rheia mają wyglądać.
Wigi okazały się sztywne, włosy twarde i skręcone w duże, nieładne loki.
Wczoraj wyciągnęłam oba i postanowiłam je zmienić.
   Najpierw umyłam biały wig szamponem, potem nałożyłam na niego
odżywkę do włosów aby po dłuższej chwili potraktować go bardzo gorącą,
prawie wrzącą wodą. Polewałam go chyba z 15 minut, czesząc go tak długo
aż loki uległy wyprostowaniu. Po wysuszeniu wig stał się miękki i sypki
a włosy zaczęły układać się tak jak ja chciałam.
To samo uczyniłam z czarnym wigiem i powiem wam, że jestem z nich
teraz bardzo zadowolona.
   Po długim wstępie, zapraszam Was do obejrzenia najnowszych zdjęć
i mam nadzieję, że dzięki nim poczujecie się trochę bardziej wiosennie.